niedziela, 21 kwietnia 2013

Fabuła

Sama fabuła inspirowana jest książką (lub filmem, jak kto woli) "Intruz" autorstwa Stephanie Meyer.
Jednakże akcja dzieje się tak daleko od tej w lekturze, że moim skromnym zdaniem przeczytanie samego opisu poniżej lub obejrzenie filmu osobom niezorientowanym wystarczy.

Przyszłość. Ziemia i ludzie opanowani zostali przez inną rasę, która zasiedlała już wiele innych planet. Pod postacią możnaby powiedzieć małej mgiełki wszczepiają się w żywiciela, opanowując jego ciało i
(częściowo) świadomość. Jak sami twierdzą - nie zmieniają niczego na opanowanej planecie, by nie zaburzać jej życia. Po prostu udoskanalają świat. Istoty te pałają do siebie wzajemnie czystym uczuciem, może się zdawać - są spokojne i nie żywią nigdy nienawiści. Upychają ludzką duszę, wolną wolę gdzieś z boku - jedni ludzie są silniejsi, walczą z lokatorem w swoim ciele. Drudzy tak zaskoczeni i załamani swoją sytuacją po prostu się poddają, dając istocie wolne pole do działania, do życia w ich organiźmie.
Ziemia funkcjonuje lepiej niż wcześniej. Rasa ludzka bywała impulsywna, bezwzględna, mordowała sama siebie, prowadziła do zagłady własną planetę. Nowi mieszkańcy żyją w pokoju, jak nakazuje ich natura. Nie ma wojen, nie ma zawiści. Ba, w sklepach nie trzeba placić, wszystko jest za darmo - przecież pieniądze były jednym z powodów dlaczego ludzi opanowała chciwość.

Jak można się spodziewać - niektórzy uciekli przed inwazją i skryli się w miejscach, gdzie nikt normalny by nie zamieszkał. Poznali naturę przybyszów, wiedzą, jak ich unikać. Żyją w niewielkich grupach, ciesząc się każdą chwilą bycia człowiekiem. Często wolą popełnić samobójstwo, niż dać wszczepić w siebie to COŚ i wydać swych pobratymców. Jednak powoli całe kolonie dopada myśl, że ich gatunek - wolnych, niezależych ludzi zmierza ku wymarciu. Niestety, są mniejszością w obliczu wroga który raczej nie odpuści takiego smacznego kąska jakim jest nasza Ziemia..

Ludzi "zajętych" przez "istoty" można poznać  po kilku prostych cechach. Najczęściej nie potrafią kłamać, nie chcąc plamić swojego oblicza grzechem i fałszywością. Ich oczy.. Są inne, niż ludzkie. Tęczówki przybrały taki mdły wyraz, a wokół źrenicy pojawiła się jasna obwódka.

Cowardly Lake to niewielka, podziemna osada. Znajduje się na terenie Chin, które są wielkim i w większości niezamieszkanym jeszcze państwem o dużej ilości niezbadanych, niebezpiecznych tuneli, które wyrzeźbiła sama natura. No właśnie. Najlepszym schronieniem dla jednej z niewielu rebelii okazały się twory krasowe, jaskinie, bogato obdarzone podziemnymi rzekami, stalaktytami, stalagmitami i innymi pięknymi naturalnymi rzeźbami. Pełne nietoperzy, raczej chłodne w środku, tam, gdzie dostał się choć promyk światła słonecznego porośnięte paprociami lub mchami. Nazwa obozu wzięła się od pięknego, podziemnego jeziora które zajmuje powierzchnię jednej z grot. Pełne jest - o dziwo - ryb, co było od początku ułatwieniem dla zamieszkujących wioskę ludzi. Jak można się domyślić, jest to podstawowy składnik ich diety.

Rebelia nie liczyła nigdy zbyt wielu osób - maksimum trzydzieści jednostek. Niektórzy nawiązali porozumienie z pokojowo nastawionymi Intruzami, dzięki czemu osada ma kolejną drogę dostarczania wyżywienia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz